5 rzeczy, których nigdy nie zrobię własnym dzieciom

5 rzeczy, których nigdy nie zrobię własnym dzieciom

Z którymi ciągle się niestety jeszcze spotykam u innych rodziców i którzy uznają je za skuteczne sposoby na wychowanie własnego dziecka.

Wybaczcie, ale już nie daję rady, gdy czytam w komentarzach wypowiedzi niektórych ludzi o tym, jakie to mają „cudowne” sposoby na wychowanie własnych dzieci. Normalnie włos się jeży na głowie. Nie tylko dlatego, że ci ludzie krzywdzą swoje dzieci, ale też dlatego, że jeszcze się tym chwalą i polecają te swoje patologiczne metody innym!

Przestaliśmy już częściowo stosować kary cielesne i coraz silniej je piętnujemy, gdy się pojawiają, ale to do czego jesteśmy zdolni jeśli chodzi o dziecięcą psychikę, przekracza moje najśmielsze wyobrażenia. Oto kilka najlepszych pomysłów, których ja osobiście nigdy nie zastosuję i każdemu będę je odradzał:

Cytaty w swojej niezmienionej formie pochodzą z portalu Facebook i portalu Kafeteria.

5 rzeczy, których nigdy nie zrobię własnym dzieciom

1. ZOSTAWIANIE DZIECKA SAMEGO W SKLEPIE (CZY TEŻ W PARKU, NA ULICY ALBO GDZIEŚ INDZIEJ)

„Zostawiłam Młoda na podłodze w ” dronce” i poprosiłam ochrone żeby na nia lukali i co wstała otrzepała sie przyszła w kolejke z tekstem ” przepraszam ja juz nie bende ale mnie niezostawiaj” działa po dziś dzień jedno spojrzenie i już wie o co chodzi”. 
Czujecie? Kobieta zastraszyła własne dziecko do tego stopnia, że jest jej całkiem podporządkowane i jeszcze się tym chwali?

Jeśli o mnie chodzi, to równie dobrze mogłaby napisać: „Widzisz kochane dziecko. Ja cię kocham, ale tylko jak jesteś grzeczne. Jak jesteś niegrzeczne, to ja cię już nie kocham i jestem gotowa zostawić cię w środku sklepu, z zupełnie obcymi ludźmi. Tyle jesteś dla mnie warte.” 

2. „TO NIE MOJE DZIECKO”

„Ja udaje ze to nie moje dziecko a po chwili moj syn biegnie za mna i krzyczy mamusiu przepraszam nie chcialem on wie ze mnie nie ruszaja takie rzeczy u nas dziala to super”. 
Dokładnie ten sam przypadek co wcześniej. Jak dziecko wpada w furię, to udaję, że go nie znam, aby wysłać mu wiadomość: „Moja miłość do ciebie jest warunkowa i musisz się cały czas starać, aby jej nie stracić. Musisz być mi podległe i zawsze mnie słuchać, a złość to jest twój najgorszy wróg. Jak tylko zaczniesz zadymiać, to pamiętaj – będę udawała, że cię nie znam”.

3. NAUKA TRESURA ZASYPIANIA

„Na początku jak plakala to brałam do sypialni ale nie wysypiałam więc po nakarmieniu odkładam do łóżeczka i stosuję metodę 3 5 7. Co prawda drze sie czasami nawet przez godzine nawet i jest cała w gilach, wie cnie jest łatwo, ale przynajmniej pozniej spi całą noc (i ja też :).” 

O tym to niektórzy nawet całe książki napisali. M. in. „Każde dziecko można nauczyć spać”. Tam jest też owa metoda 3-5-7, czyli zostawiamy dziecko, żeby samo płakało w swoim łóżeczku, a po trzech minutach do niego idziemy. Później po pięciu, po siedmiu i tak dalej. W wolnym tłumaczeniu chodzi o to, aby wytresować sobie dziecko, które będzie ładnie zasypiało i jednocześnie zagłuszyć wyrzuty sumienia spowodowane tym, że dziecko traci do nas zaufanie i może nabawić się innych zaburzeń behawioralnych.

Mam wiele empatii dla ludzi, którzy nieświadomi niebezpieczeństw tej metody z niej skorzystali, ale nieco mi jej brakuje, gdy ktoś świadomie ignoruje naukę i przy okazji swoje dziecko.
W skrócie: nie chcecie zrobić tego własnemu dziecku.
Ostatnio czytałem nawet o sytuacji, w której mama prosiła o radę, bo jej partner twierdził, że ich MIESIĘCZNE dziecko powinno spać samo, a jak płacze to nimi manipuluje. MIESIĘCZNE dziecko!

4. SZACUNEK ZDOBYWANY PRZEZ STRACH

„szlak mnie trafia gdy widze tych wszystkich rodzicow, ktorzy pozwalaja swoim dzieciom się wydzierac plakac czy kłasc na ziemi w sklepie i robi sceny. takie dzieci robia co chca i wchodzom rodzicom na glowe. dziecko musi wiedziec czym jest szacunek i jak mowie ze ma siedziec cicho to ma siedziec cicho. kropka. a jak nie to ono juz wie co go czeka w domu.”

Gdy straszymy dziecko, tym „co go czeka w domu”, to uczymy go jedynie tego, że silniejsza osoba ma prawo znęcać się (mówimy o znęcaniu się, bo z wychowaniem to nie ma nic wspólnego) nad słabszą osobą. Że rodzic może pomiatać dzieckiem. Niestety gdy nauczymy dziecko, że ma być posłuszne, to gdy nas nie będzie już obok, ono będzie dalej posłuszne, tylko że innym ludziom – rówieśnikom, partnerowi, przełożonemu itp. Z szacunkiem do innych czy do siebie, niewiele ma to jednak wspólnego.

Wiecie kiedy dziecko naprawdę uczy się szacunku? Kiedy ma okazję go doświadczyć. Kiedy inni okazują mu i sobie samym szacunek. Kiedy inni w jego otoczeniu szanują zarówno JEGO, jak i SWOJE granice. Gdy go nie bijemy, ale też nie pozwalamy mu uderzyć samych siebie. Gdy go nie poniżamy, gdy go nie atakujemy, gdy go nie straszymy, ale też odpowiednio reagujemy, gdy on próbuje zrobić to w stosunku do innych. To wtedy dziecko uczy się tego wszystkiego. Przez doświadczanie tych sytuacji. A nie poprzez doświadczanie upokorzenia, krzyków czy ciosów.

5. PUBLICZNE ŻARTOWANIE/OŚMIESZANIE/STRASZENIE DZIECKA

Wydawało mi się, że to jest dostępna wszystkim informacja, że robienie naszemu dziecku rzeczy podłych, jest… podłe (nie mówiąc już o robieniu ich publicznie). Tymczasem na Youtube aż roi się od filmów, na których wszystko to występuje:

dawanie beznadziejnych prezentów i wyśmiewanie dzieci, które płaczą z tego powodu

straszenie dzieci potworami typu wilkołaki czy gonienie za nimi z piłą mechaniczną

wrzucenie dzieciom do wanny żaby/węża/homara (co filmik, to inne zwierzę, jest cała seria), których dzieci się diabelnie boją

nagrywanie śpiewającego pod prysznicem dziecka (nagranie jest od pasa w górę, ale dziecko jest nagie i ma już ok. 8-10 lat)

podłożenie konsoli, który wygląda jak ta należąca do dziecka i niszczenie jej na oczach dzieci

publiczne niszczenie rzeczywistych przedmiotów należących do dziecka i pokazywanie tego „jaką daliśmy mu nauczkę”

Niestety często owi rodzice mówią o tym, że to ma podstawy terapeutyczne. Że uczą ich podejścia niematerialnego czy że hartują swoje dzieci przed ich wejściem w rzeczywisty świat. Jednak im dłużej oglądałem te filmy, tym bardziej moja wiara w ludzkość zanikła. Tak wrednych, nieczułych i podłych rodziców nie widziałem już bardzo długo, a fakt, że próbują się usprawiedliwiać, działa dodatkowo na ich niekorzyść. Poniżej umieszczam tylko jeden film, aby pokazać skalę problemu (choć jest on tylko jednym z wielu):

ALE PRZECIEŻ TRAUMA JEST PRZECIEŻ TAKA ŚMIESZNA

Ta, słyszałem już takie opinie, że przecież „traumy z tego powodu dziecko mieć nie będzie, więc wyluzuj”. Wybaczcie, ale nie wyluzuję, bo mam ostrą alergię na pieprzenie głupot przez ludzi, którzy nie mają pojęcia o czym mówią. Bagatelizowanie trudnych doświadczeń tylko z tego powodu, że ktoś ma mniej lat niż my jest zwyczajnie chamskie i prostackie.

TO WSZYSTKO MOŻE CIĄGNĄĆ SIĘ ZA DZIECKIEM BARDZO DŁUGO

Mam znajomego. Gdy miał trzy, może cztery latka wybrał się z rodzicami i ich znajomymi na wycieczkę do lasu. Wtedy też zachciało mu się sikać. Poszedł więc pod drzewko, a w tym czasie wszyscy „dorośli” (cudzysłów nieprzypadkowy) się dla żartu przed nim schowali. Gdy wrócił nie było nikogo. Rozpłakał się i gdy rodzice wyszli, długo nie mogli go uspokoić. To jest jego jedyne wspomnienie z tamtego okresu, następne zaczynają się kilka lat później, w wieku sześciu, siedmiu lat. Tymczasem to jedno wydarzenie, było dla niego tak silnym przeżyciem, że pamięta o nim po dziś dzień i po dziś dzień reaguje bardzo silnie w sytuacji, gdy ktoś komu ufa, zmówi się z innymi, aby zrobić mu często jakiś nawet niewinny żart. Parędziesiąt lat minęło, a to dalej się za nim ciągnie i dalej ma problemy z zaufaniem, co bezpośrednio rzutuje na jego relacje z innymi ludźmi.

BO TO WSZYSTKO DZIEJE SIĘ NAPRAWDĘ

To są prawdziwe łzy, to jest prawdziwy strach i to wszystko są prawdziwe uczucia, których nasze dziecko nigdy nie powinno doświadczać dla „żartu”. Tym bardziej, że tych wszystkich negatywnych uczuć jest aż nadmiar w prawdziwym świecie i nasze dzieci poznają całą ich paletę, więc tym bardziej nie widzę potrzeby, aby nasze dziecko doznało ich od osób, których bezgranicznie ufa i które powinny przede wszystkim zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa.

To jest w mojej opinii okrutne, bo nasze dziecko w przypadku silnych przeżyć powinno mieć jakąś bliską osobę do której mogłoby przybiec i z którym mogłoby porozmawiać. Gdy jednak rodzic staje się osobą, która powoduje te uczucia, to dziecko zostaje z tym wszystkim zupełnie samo. Samotne, małe, nieważne, nie do końca rozumieją jeszcze dlaczego je to wszystko spotyka.

Naprawdę chcemy, aby ten opis dotyczył naszego dziecka?

Jeśli zgadzasz się z powyższym tekstem, będę wdzięczny za udostępnienie go dalej, bo dzięki temu będzie on miał szansę dotrzeć do szerszego grona odbiorców i może ktoś dzięki niemu, nie zastosuje powyższych rzeczy wobec swoich dzieci.