Terapia Schematu Porażki – przykłady z życia

Terapia Schematu Porażki – przykłady z życia

TERAPIA SCHEMATU

Porażka – przykłady z życia

Porażka to schemat związany z postrzeganiem siebie jako kogoś radzącego sobie gorzej od osób na podobnym etapie życia czy o podobnym statusie bądź poziomie doświadczenia. Poddając się schematowi porażki mogę zakładać z góry, że i tak mi nie wyjdzie to, co chciałbym zrobić i w efekcie podchodzić do wyzwań bez entuzjazmu i łatwo odpuszczać. Unikając aktywizacji schematu porażki mogę unikać wyzwań bądź odwlekać moment oceny moich starań, zaś nadmiernie kompensując łatwo mogę stać się kimś bardzo ambitnym, kto nie potrafi docenić własnych sukcesów. Poniżej znajdziecie przykłady działania każdego z tych trzech stylów radzenia sobie ze schematem porażki.

Poddanie się schematowi – historia Justyny

Justyna urodziła się jako najstarsza z piątki rodzeństwa. Jej rodzina mieszkała na wsi. Ojciec zajmował się gospodarstwem, matka zaś pomagała mu w tym oraz dorabiała pracując jako kucharka na weselach. Rodzice przez większość czasu byli zapracowani i siłą rzeczy to na Justynę spadał ciężar zajęcia się domem i młodszym rodzeństwem. Czasu na naukę zostawało bardzo mało, więc Justyna nierzadko przychodziła do szkoły nieprzygotowana. Na dodatek była bardzo nieśmiała i to dodatkowo utrudniało jej radzenie sobie w szkole. W domu czuła się ważna, potrzebna i kochana, ale w szkole tylko czekała na jakiś blamaż. Nieśmiałość plus brak czasu dla siebie nie pozwalały poczuć się pewnie zarówno w nauce, jak i wśród rówieśników. Sprzyjały za to budowaniu się poczucia, że Justyna odstaje od innych…

Dorosła Justyna skończyła zawodówkę i pracuje jako sprzątaczka w centrum handlowym. Nie lubi tego, ale mówi, że nie potrafi nic innego. Po prostu przychodzi do pracy, odbębnia swoje i idzie do domu. Przyjaciółka zachęca ją, żeby rozejrzała się i znalazła sobie coś ciekawszego. Justyna raz nawet dała się jej namówić na wspólne przeglądanie ofert. Szybko jednak zniechęciła się twierdząc, że do żadnej innej pracy jej nie wezmą, bo jest za słaba w porównaniu z innymi, a pisanie CV jest bez sensu, bo i tak nie ma w nim co umieścić. Poza tym wszędzie teraz trzeba znać angielski, a ona go nie zna i nawet nie będzie próbować się nauczyć…

Unikanie schematu – historia Artura

Mały Artur był inteligentnym dzieckiem. Jego matka była lekarką i mnóstwo czasu spędzała w pracy. Ojciec natomiast był dziennikarzem oraz pisał książki popularnonaukowe. Sporo pracował w domu i to właśnie z nim Artur spędzał większość czasu. Tata chętnie opowiadał synkowi o czym pisze. Uczył go też literek i cyferek. Dzięki temu idąc do zerówki Artur umiał już czytać i miał dużą wiedzę ogólną. Szybko stał się prymusem. W domu nie musiał odrabiać lekcji, a i tak miał najlepszą średnią w klasie. Problemy pojawiły się na początku gimnazjum. Okazało się wtedy, że wyniesiona z domu wiedza przestaje już wystarczać, a Artur nie nauczył się dotychczas jak się uczyć. Nigdy wcześniej tego nie potrzebował… Jego średnia spadła, zaś u nauczycieli wyrobił sobie opinię, że jest zdolny, ale leniwy. Klasówki i momenty odpytywania stały się teraz dla niego stresującym czasem, zaś siedzenie przed komputerem w domu pozwalały mu mniej o tym stresie myśleć.

Dorosły Artur pracuje jako administrator sieci komputerowej. Zaczął to robić jeszcze jako student informatyki z założeniem, że popracuje tak do obrony pracy inżynierskiej, a potem znajdzie coś fajniejszego i lepiej płatnego. Problem w tym, że  planowany termin obrony minął Arturowi dwa lata temu, a on nawet nie zaczął jeszcze nic pisać. Na pytania rodziców, kiedy zamierza się bronić, Artur odpowiada zwykle, że niebawem.  Nie może jednak przejść od słów do czynów. Czasem postanawia sobie, że po pracy weźmie się za pisanie. Wróciwszy do domu w taki dzień włącza sobie grę z myślą, że pozwoli sobie na pół godziny relaksu i bierze się do roboty. Z pół godziny robi się godzina, z godziny dwie, a po czterech Artur stwierdza, że pisanie teraz jest bez sensu i że następnego dnia zabierze się już na pewno za swoją inżynierkę. I tak w kółko… A czas leci!

Nadmierna kompensacja – historia Bruna

Ojciec Bruna jest politykiem, zaś jego matka socjolożką. Oboje często pojawiają się w telewizji komentując bieżące wydarzenia. Mając rozpoznawalnych rodziców mały Bruno nigdy nie był anonimowy. Ów brak anonimowości owocował tym, że Bruno czuł na sobie presję. Ludzie oczekiwali, że będzie potrafił wypowiedzieć się na tematy polityczne czy społeczne. Znał się na tym tak samo, jak inne dzieci, ale przez nazwisko i pozycje rodziców to właśnie jego zazwyczaj pytano o takie sprawy. Pamiętał też wyraz rozczarowania na twarzach, gdy nie potrafił odpowiedzieć na zadawane pytania. Dodatkowo ojciec był nastawiony bardzo rywalizacyjnie. Ilekroć syn chciał pochwalić się oceną czy innym sukcesem, ojciec pytał o wyniki innych osób. Gdy Bruno wypadał najlepiej – ojciec kwitował to stwierdzeniem „i tak ma być”. Gdy ktoś miał porównywalny bądź lepszy rezultat, ojciec kręcił głową i mówił: „Co ma znaczyć ta porażka? Mój syn ma być najlepszy!”.

Dorosły Bruno skończył dwa fakultety oraz przygotowuje się do obrony doktoratu. W wolnych chwilach działa w młodzieżówce jednej z partii politycznych oraz prowadzi bloga o współczesnej kulturze. Całkiem sporo, jak na kogoś, kto ma dopiero 26 lat… On sam jednak nie jest zadowolony z siebie. Odruchowo porównuje się do innych i stwierdza, że na ich tle wypada blado. Bo ktoś zrobił doktorat wcześniej. Bo ktoś inny ma większe sukcesy w młodzieżówce. Bo kolega ma już dziecko, a Bruno jeszcze nie. Jak zatem być zadowolonym z własnych osiągnięć w takiej sytuacji?

Podsumowanie

Historia Justyny to opowieść o dziecku, które zaczyna odstawać przez ograniczone możliwości rozwoju kompetencji – zarówno tych szkolnych (co było konsekwencją braku czasu na naukę), jak i społecznych (za sprawą nieśmiałości). Brak sukcesów i częste doświadczanie niepowodzeń spowodowało, że Justyna zaczęła przeżywać siebie jako kogoś z góry skazanego na porażkę. A skoro i tak się nie uda, to po co próbować coś zmieniać? W ten sposób schemat porażki przyczynił się do tego, że Justyna nie podejmowała prób poprawy swojej sytuacji. Gdy inni szli do przodu, ona stojąc w miejscu coraz bardziej zostawała z tyłu.

Artur za sprawą ojca rozpoczął naukę w szkole z dużo większą wiedzą, niż jego rówieśnicy. Teoretycznie powinno to być dużym plusem, przyniosło jednak ze sobą negatywne konsekwencje. Po pierwsze rodzice i nauczyciele przyzwyczaili się do tego, że Artur odnosi sukcesy w nauce, a po drugie Artur nie nauczył się nigdy rutyny odrabiania zadań domowych. Z każdym kolejnym etapem edukacji Artur coraz częściej stykał się z sytuacją, że wyniesionej z domu wiedzy nie wystarczało, a oczekiwania wciąż pozostawały wysokie. Pochwał ubywało, przybywało za to goryczy porażki i niezadowolenia innych. Sytuacje oceny kompetencji zaczęły kojarzyć się Arturowi z czymś przykrym. Radząc sobie z tym bez wsparcia ze strony innych Artur zaczął unikać przykrych emocji zastępując je przyjemnością płynącą z gier. To jednak nie pomagało realizować celów i przez to Artur skazywał się na kolejne doświadczenia porażki.

Niepowodzenia doświadczane przez małego Bruna nie były efektem jego gorszego radzenia sobie, a nadmiernych oczekiwań ze strony otoczenia oraz niesprawiedliwych porównań ze strony ojca. W ten sposób Bruno radząc sobie wystarczająco dobrze otrzymywał z zewnątrz sygnały, że wypada za słabo. Próbując „doskoczyć” do oczekiwań Bruno stał się bardzo ambitny. Mimo sukcesów zaszczepiony w nim przez ojca odruch wybierania najlepszych i porównywania się właśnie do nich sprawiał, że Bruno nie mógł uwolnić się od poczucia, że w sferze osiągnięć wciąż odstaje.